Pociągi w tym czasie okazały się być bardzo przydatne. Przyzwyczaiłam się do codziennego zgiełku. Mimo że nadal noszę swoje imię, nie uważam się za kogoś godnego podziwu. Zabijać? Oczywiście. Nie mogę stracić pozycji w oczach osób przynależnych do gangu. Nadal kocham to przerażenie. Słowa błagające o litość. Wierzgające ciało... Szalona? Mów o mnie jak chcesz. Nie obchodzi mnie co myślą ludzie. Hoya. SungJong. I ten najważniejszy... MyungSoo... czy nadal o mnie pamiętasz? Mimo że rzadko zdarza mi się pisać listy, o które prosiłeś... Nie możesz nawet odpowiedzieć. Nie chcę, żebyś mnie znalazł. To by przysporzyło problemów, od których ponownie uciekłam. MyungSoo... Mój najpiękniejszy.. Czy masz mi to za złe..?
Przepełnione ulice. Dookoła tylko ci głupi ludzie. Seoul w godzinach szczytu przeistaczał się w śmiercionośną broń. Jeśli jesteś w grupie - na pewno się zgubisz. Jeśli jesteś sam - na pewno się zgubisz. Czyli jednym słowem, wszystkie zaułki wyglądały niemalże identycznie. I do tego było strasznie gorąco, co podwójnie spowalniało pracę mojego umysłu. Po dłużących się godzinach błądzenia dotarłam do klubu, gdzie miało dojść do podpisania czegoś w rodzaju sojuszu. Gangi zaczynają się nas bać, akurat kiedy najbardziej się rozrastamy...
Spacerowałam wzdłuż rzeki, w dzielnicy Busan, kiedy usłyszałam krzyki, dochodzące z równoległej ulicy. To był naprawdę gorący dzień, więc na zewnątrz nie było prawie nikogo. Zainteresowały mnie owe krzyki. Wydawały się brzmieć bardzo znajomo...
Nadjechała karetka. Wyłoniłam się zza rogu, by dowiedzieć się, w którą stronę zmierza. Czyżby bijatyka? Podeszłam bliżej. Pod ścianą wysokiego budynku leżał zakrwawiony chłopak. Z pojazdu wybiegli lekarze i zasłonili mi go, toteż podeszłam jeszcze bliżej. W podpuchniętych oczach półprzytomnej postaci zobaczyłam dobrze mi znany błysk.
- MyungSoo... - Szepnęłam i zasłoniłam przerażone usta. Chłopak tylko przekręcił głowę w moją stronę, po czym stracił przytomność. Migiem wbiegłam do karetki. Ludzie w białych fartuchach zadawali mi dziwne pytania, na które i tak w większości nie odpowiedziałam. Tym sposobem dojechaliśmy do szpitala. Przebadali go w sali, do której nie mogłam wejść. Czekałam kilka godzin. W końcu podszedł do mnie młody mężczyzna i oświadczył, że mogę wejść. Od razu, gdy się oddalił, pobiegłam do pokoju. Uklękłam przy łóżku przyjaciela. Złapałam go za ciepłą rękę. Spod jego podpuchniętych oczu leciały łzy.
- MyungSoo..? Słyszysz mnie? - Szeptałam drżącym głosem. Jego idealna cera była teraz posiniaczona i poraniona. Nie odezwał się. Podbiegłam do jednej z pielęgniarek krzątających się po korytarzu.
- Przepraszam... Czy on jest w śpiączce? - Wskazałam na przyjaciela.
- Tak. - Uśmiechnęła się do mnie.
- Więc... Więc dlaczego płacze?
- Może mu się coś śni, albo widzi obraz z przeszłości... Jego podświadomość może mu teraz pokazywać rzeczy, które bardzo przeżył w ostatnich dniach.
- Rzeczy, które bardzo przeżył..? - Powtórzyłam. - A sprzed dwóch lat?
- To możliwe. - Ukłoniła się. - Przepraszam. Muszę już iść.
- Dziękuję. - Skinęłam głową i wróciłam na swoje miejsce. - MyungSoo... Co się stało? Dlaczego płaczesz..? - Przyglądałam mu się pilnie. - Słyszysz mnie, i to pewnie przez to.. - Wytarłam jego łzy. - Jestem przy tobie. Mogę znów cię chronić. - Usłyszałam trzask drzwi. Gwałtownie wstałam. Zamarłam. Moje serce waliło jak oszalałe.
- Jugeumi Chonsa!! - Jęknął wysoki głosik. - Co ty... - Był bardzo zdziwiony. A może przerażony..?
- To przypadek.. Szłam rzeką i... - Nie mogłam kontynuować, ponieważ zostałam objęta przez długie ramiona SungJonga.
- Jak mogłaś tak odejść bez słowa?!! - Płakał. - Jak mogłaś mi to zrobić?!! Aż tak mnie nienawidzisz..?
- Dobrze wiesz, że cię nie nienawidzę...
- W każdym razie... Cieszę się, że żyjesz.
- Gdybym nie żyła, to cały kraj by o tym mówił. Jestem teraz jeszcze bardziej popularna niż wcześniej.. - Westchnęłam. - I w sumie to nie wiedzie mi się źle.
- To dobrze. - Podrapał mnie po plecach. - Tęskniłem za tobą jak cholera.. - Zaśmiałam się cicho.
- Właśnie widzę. - Złapałam go za ramiona i odsunęłam. Wytarłam łzy z jego twarzy i się uśmiechnęłam. - Już dobrze.
- Um. - Kiwnął głową, westchnął i podszedł do MyungSoo. - Ale tak właściwie... to co mu się stało? - Spojrzał na mnie.
- Nie wiem. Po prostu przechodziłam niedaleko i usłyszałam krzyki. Później jechała karetka, więc się zaciekawiłam. Kiedy się zorientowałam, że to on, zaczęłam panikować..
- Kochasz go, prawda? - Wymusił krzywy uśmiech.
- Skąd ty... - Posmutniałam.
- Powiedział nam. Ale w porządku. Rozumiem. W końcu spełniłaś moją ostatnią prośbę, nie? Musiało ci być ciężko wytrzymywać ze mną i jednocześnie go kochać.. Nie waż się o mnie martwić. Już mi przeszło. - Zaśmiał się. Usiadł na krześle obok łóżka szpitalnego. - Hyong... Coś ty narobił? Ładne to tak spać, kiedy Jugeumi Chonsa tu jest? - Uśmiechnęłam się. Czyli to jednak było zauroczenie..?
- Wiesz co? Zobaczyłam cię zaledwie kilka minut temu, a już widzę jak bardzo się zmieniłeś przez te trzy lata. Nie wspominając o tym, że włosy ci strasznie urosły i zmężniałeś.
- Nie mów tak, bo znowu się zauroczę. - Zaśmiał się. - A tym razem hyong mi nie daruje. Więc nie mogę się zakochać.
Siedzieliśmy w zaciemnionej sali kilka godzin. Opowiadałam, co się ze mną działo przez ten cały czas. SungJong uważnie mnie słuchał. W międzyczasie analizowałam jego sylwetkę. Naprawdę bardzo się zmienił. Jego palce i ramiona są jeszcze dłuższe niż ostatnim razem. Jest o wiele wyższy i szczuplejszy. Ten dzieciak z pierwszej liceum już zniknął. Mam teraz przed sobą dorosłego mężczyznę. Widać było, że starał się pakować. Ale u niego mięśnie wyglądałyby nienaturalnie. Mimo wszystko on zawsze zostanie dla mnie słabym dzieciakiem, którego uwielbiam wyciągać z opresji. Nieświadomie się uśmiechnęłam.
- I tak to właśnie było. - Westchnęłam kończąc swój monolog. - Miałam takie momenty, że zastanawiałam się, kiedy właściwie zacząłeś mnie lubić... Czy wtedy w fabryce, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, czy kiedy obroniłam cię przed SungGyu w nocy, gdy u mnie spałeś...
- Sam chciałbym to wiedzieć. - Zaśmiał się. - To wypłynęło bardzo niespodziewanie.
- Rozumiem. - Podniosłam się, gdyż moje nogi zaczynały drętwieć.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Czy to sen? Jak to możliwe, że Jugeumi Chonsa wróciła?
- Już jestem. - Uśmiechnęłam się i podeszłam do okna. - Wygląda na to, że zostanę w Seulu dłużej niż planowałam. Przecież nie zostawię tak MyungSoo. On też nade mną czuwał, gdy byłam nieprzytomna...
- Bardzo przeżył twoje odejście. Płakał całymi dniami. A ja razem z nim. Hoya miał ci za złe, że nie pożegnałaś się z nim. Ale w sumie... My mięliśmy pożegnanie.
- Bardzo spontaniczne. - Dodałam. - Sama jeszcze wtedy nie wiedziałam, że wyjadę. Samo tak jakoś wyszło.
- Zostań z nami jak najdłużej. Potrzebujemy cię Jugeumi.
___________________________________________________________
Dalsza część już jest :3 Wooohohohooho zobaczycie co za szataństwo planuję :> Dziękuję wszystkim za czytanie <3 kocham <3 i dziękuję noonie za gify <3 teraz posty będą urozmaicone ^^ Do następnego rozdziału :)
Spacerowałam wzdłuż rzeki, w dzielnicy Busan, kiedy usłyszałam krzyki, dochodzące z równoległej ulicy. To był naprawdę gorący dzień, więc na zewnątrz nie było prawie nikogo. Zainteresowały mnie owe krzyki. Wydawały się brzmieć bardzo znajomo...
Nadjechała karetka. Wyłoniłam się zza rogu, by dowiedzieć się, w którą stronę zmierza. Czyżby bijatyka? Podeszłam bliżej. Pod ścianą wysokiego budynku leżał zakrwawiony chłopak. Z pojazdu wybiegli lekarze i zasłonili mi go, toteż podeszłam jeszcze bliżej. W podpuchniętych oczach półprzytomnej postaci zobaczyłam dobrze mi znany błysk.
- MyungSoo... - Szepnęłam i zasłoniłam przerażone usta. Chłopak tylko przekręcił głowę w moją stronę, po czym stracił przytomność. Migiem wbiegłam do karetki. Ludzie w białych fartuchach zadawali mi dziwne pytania, na które i tak w większości nie odpowiedziałam. Tym sposobem dojechaliśmy do szpitala. Przebadali go w sali, do której nie mogłam wejść. Czekałam kilka godzin. W końcu podszedł do mnie młody mężczyzna i oświadczył, że mogę wejść. Od razu, gdy się oddalił, pobiegłam do pokoju. Uklękłam przy łóżku przyjaciela. Złapałam go za ciepłą rękę. Spod jego podpuchniętych oczu leciały łzy.
- MyungSoo..? Słyszysz mnie? - Szeptałam drżącym głosem. Jego idealna cera była teraz posiniaczona i poraniona. Nie odezwał się. Podbiegłam do jednej z pielęgniarek krzątających się po korytarzu.
- Przepraszam... Czy on jest w śpiączce? - Wskazałam na przyjaciela.
- Tak. - Uśmiechnęła się do mnie.
- Więc... Więc dlaczego płacze?
- Może mu się coś śni, albo widzi obraz z przeszłości... Jego podświadomość może mu teraz pokazywać rzeczy, które bardzo przeżył w ostatnich dniach.
- Rzeczy, które bardzo przeżył..? - Powtórzyłam. - A sprzed dwóch lat?
- To możliwe. - Ukłoniła się. - Przepraszam. Muszę już iść.
- Dziękuję. - Skinęłam głową i wróciłam na swoje miejsce. - MyungSoo... Co się stało? Dlaczego płaczesz..? - Przyglądałam mu się pilnie. - Słyszysz mnie, i to pewnie przez to.. - Wytarłam jego łzy. - Jestem przy tobie. Mogę znów cię chronić. - Usłyszałam trzask drzwi. Gwałtownie wstałam. Zamarłam. Moje serce waliło jak oszalałe.
- Jugeumi Chonsa!! - Jęknął wysoki głosik. - Co ty... - Był bardzo zdziwiony. A może przerażony..?
- To przypadek.. Szłam rzeką i... - Nie mogłam kontynuować, ponieważ zostałam objęta przez długie ramiona SungJonga.
- Jak mogłaś tak odejść bez słowa?!! - Płakał. - Jak mogłaś mi to zrobić?!! Aż tak mnie nienawidzisz..?
- Dobrze wiesz, że cię nie nienawidzę...
- W każdym razie... Cieszę się, że żyjesz.
- Gdybym nie żyła, to cały kraj by o tym mówił. Jestem teraz jeszcze bardziej popularna niż wcześniej.. - Westchnęłam. - I w sumie to nie wiedzie mi się źle.
- To dobrze. - Podrapał mnie po plecach. - Tęskniłem za tobą jak cholera.. - Zaśmiałam się cicho.
- Właśnie widzę. - Złapałam go za ramiona i odsunęłam. Wytarłam łzy z jego twarzy i się uśmiechnęłam. - Już dobrze.
- Um. - Kiwnął głową, westchnął i podszedł do MyungSoo. - Ale tak właściwie... to co mu się stało? - Spojrzał na mnie.
- Nie wiem. Po prostu przechodziłam niedaleko i usłyszałam krzyki. Później jechała karetka, więc się zaciekawiłam. Kiedy się zorientowałam, że to on, zaczęłam panikować..
- Kochasz go, prawda? - Wymusił krzywy uśmiech.
- Skąd ty... - Posmutniałam.
- Powiedział nam. Ale w porządku. Rozumiem. W końcu spełniłaś moją ostatnią prośbę, nie? Musiało ci być ciężko wytrzymywać ze mną i jednocześnie go kochać.. Nie waż się o mnie martwić. Już mi przeszło. - Zaśmiał się. Usiadł na krześle obok łóżka szpitalnego. - Hyong... Coś ty narobił? Ładne to tak spać, kiedy Jugeumi Chonsa tu jest? - Uśmiechnęłam się. Czyli to jednak było zauroczenie..?
- Wiesz co? Zobaczyłam cię zaledwie kilka minut temu, a już widzę jak bardzo się zmieniłeś przez te trzy lata. Nie wspominając o tym, że włosy ci strasznie urosły i zmężniałeś.
- Nie mów tak, bo znowu się zauroczę. - Zaśmiał się. - A tym razem hyong mi nie daruje. Więc nie mogę się zakochać.
Siedzieliśmy w zaciemnionej sali kilka godzin. Opowiadałam, co się ze mną działo przez ten cały czas. SungJong uważnie mnie słuchał. W międzyczasie analizowałam jego sylwetkę. Naprawdę bardzo się zmienił. Jego palce i ramiona są jeszcze dłuższe niż ostatnim razem. Jest o wiele wyższy i szczuplejszy. Ten dzieciak z pierwszej liceum już zniknął. Mam teraz przed sobą dorosłego mężczyznę. Widać było, że starał się pakować. Ale u niego mięśnie wyglądałyby nienaturalnie. Mimo wszystko on zawsze zostanie dla mnie słabym dzieciakiem, którego uwielbiam wyciągać z opresji. Nieświadomie się uśmiechnęłam.
- I tak to właśnie było. - Westchnęłam kończąc swój monolog. - Miałam takie momenty, że zastanawiałam się, kiedy właściwie zacząłeś mnie lubić... Czy wtedy w fabryce, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, czy kiedy obroniłam cię przed SungGyu w nocy, gdy u mnie spałeś...
- Sam chciałbym to wiedzieć. - Zaśmiał się. - To wypłynęło bardzo niespodziewanie.
- Rozumiem. - Podniosłam się, gdyż moje nogi zaczynały drętwieć.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Czy to sen? Jak to możliwe, że Jugeumi Chonsa wróciła?
- Już jestem. - Uśmiechnęłam się i podeszłam do okna. - Wygląda na to, że zostanę w Seulu dłużej niż planowałam. Przecież nie zostawię tak MyungSoo. On też nade mną czuwał, gdy byłam nieprzytomna...
- Bardzo przeżył twoje odejście. Płakał całymi dniami. A ja razem z nim. Hoya miał ci za złe, że nie pożegnałaś się z nim. Ale w sumie... My mięliśmy pożegnanie.
- Bardzo spontaniczne. - Dodałam. - Sama jeszcze wtedy nie wiedziałam, że wyjadę. Samo tak jakoś wyszło.
- Zostań z nami jak najdłużej. Potrzebujemy cię Jugeumi.
___________________________________________________________
Dalsza część już jest :3 Wooohohohooho zobaczycie co za szataństwo planuję :> Dziękuję wszystkim za czytanie <3 kocham <3 i dziękuję noonie za gify <3 teraz posty będą urozmaicone ^^ Do następnego rozdziału :)
Piękny rozdział <3 jak każdy poprzedni :) Maknae się wyrabia.. Jugeumi wraca coraz ciekawiej się robi :)
OdpowiedzUsuńMy dziękujemy za to,że dla Nas tworzysz! Nie ma za co polecam się na przyszłość :*