~Especially dla mojej natchniewającej noony, która nie daje mi spokoju <3 ~ Enjoy :)
Obudziliśmy się nad ranem. Nie chciało nam się wstawać, więc leżeliśmy wtuleni w siebie. Spoglądałam prosto w jego oczy. Tak... Zdecydowanie kocham ten stan.
- Dzień dobry aniołku.
- Jaki tam aniołku?
- Czarny aniołku. Czy twoje przezwisko nie oznacza właśnie tego? "Anioł śmierci?"
- Możliwe. - Zaśmiałam się. - Anioł śmierci to innymi słowy kostucha. Gdybym była szkieletem, nosiła czarny płaszcz i trzymała sierp, pewnie nie kochałbyś mnie tak bardzo.
- Kocham cię nie ze względu na wygląd. - Odparł bez chwili zastanowienia. Zarumieniłam się. - Nie powinno cię to dziwić. - Uśmiechnął się i lekko musnął moje usta.
- SungJongie. - Położyłam dłoń na jego policzku. - Jak możesz być taki piękny? Jak mogłeś tak bardzo wydorośleć przez ten czas..?
- Stałem się mężczyzną specjalnie dla ciebie. - Przeturlał się na mnie. Był niesamowicie lekki.
- Dla mnie? Jestem dla ciebie aż tak ważna?
- Oczywiście! - Objął moją twarz i zanurzył się w głębokim pocałunku. Ktoś mnie podniósł? Czarne skrzydła wyrosły z moich pleców? Jego niewinność oczyszcza moją duszę. Jest dla mnie jak spowiednik. Mogę powiedzieć mu o wszystkim, a on i tak mi wybaczy. Co to za ręka, która wędruje wzdłuż mojej talii? Coraz wyżej i wyżej... Przyjemnie. Cichy pomruk niechcący rozległ się z moich ust. Młody się zaśmiał, po czym kontynuował. Poczułam jego język wędrujący po moich wargach. Serce waliło jak głupie. Byle nie zwariować... Jednak się uzależniłam. Jednak tęskniłam za jego miękkim językiem. Jednak pragnęłam tego słodkiego smaku...
Odchylił się. Spojrzał na mnie oczekując mojej reakcji.
- Już skończyłeś? - Zaśmiałam się. - Ciągle mi mało.
- Yah! Trzeba znać umiar. - Uśmiechnął się i zszedł z łóżka. - Chodźmy zjeść coś na mieście? Nie chce mi się gotować.
- Ale tylko dzisiaj. - Podniosłam się.
- Dobrze. Tylko dzisiaj. - Pociągnął mnie za rękę i poszliśmy.
Szedł naprzeciwko. Był coraz bliżej. Uderzył mnie tak mocno, że upadłam. SungJong spanikował. Rzucił się na MyungSoo. Pospiesznie wstałam i ich rozdzieliłam. Nie chciałam nic mówić. Spojrzałam tylko na rówieśnika. Pokręciłam głową na znak, że ma zostawić młodego w spokoju.
- To sprawa między nami. - Moje słowa wydawały się dudnić. Były ciężkie i poważne. Jak nigdy...
- On też ma swoją winę. - Sapnął i zrobił krok w jego kierunku. Odepchnęłam MyungSoo.
- Zostaw go.
- Jugeumi co się tu dzieje? - Zatrzymałam go.
- Nic. Po prostu zostaw to nam.
- Nie powiedziałaś mu, prawda? - Uśmiechnął się szyderczo. - Wiesz, że twoja dziewczyna jest mordercą z krwi i kości?
- Nie od dzisiaj to wiem. - Burknął. -Z resztą nie tylko ja. - Odetchnęłam z ulgą. MyungSoo spojrzał na mnie.
- To i tak w końcu wyjdzie na jaw.
- Nie zmienisz przeszłości. Nawet głupie przeprosiny nic nie dadzą. Więc po co drążyć ten temat? Po prostu o tym zapomnij. Poza tym to nie musiałam być ja. Chodźmy. - Pociągnęłam SungJonga za rękaw zdenerwowana.
- O czym on mówił?
- Nie myśl o tym. MyungSoo lubi wypominać ludziom dziwne rzeczy. Co chcesz zjeść? Krewetki? A może coś innego?
- Jegeumi...
- Przestań o tym myśleć. Wszystko jest w porządku. MyungSoo uświadomił sobie, że kocha SungYeola. Jednak obawiam się, że przy tym mnie znienawidził... - Zmienił się. To przerażające...
- Wyjedźmy... I to jak najszybciej.
- Muszę zostać w Seulu jeszcze kilka dni. Wytrzymasz?
- Z tobą wytrzymam. - Uśmiechnął się i objął mnie w biodrach. - Chodźmy na te krewetki. - Zaśmiał się.
- Um. Chodźmy.
Kocham Cię robaszku!!
OdpowiedzUsuńWiesz,że to naprawdę wiele dla mnie znaczy,że dodajesz rozdział myśląc właśnie o mnie <3
Może troszkę przeginam z tym parciem na szkło i moim codziennym : "będzie rozdział" ale to wszystko przez fakt,że uzależniłam się od Twojego opowiadania i za cholerę nie mogę nic na to poradzić.. Postaram się mniej marudzić i dać Ci wypocząć :)
Jeszcze raz dziękuję <3 <3