niedziela, 3 marca 2013

Rozdział XXIV.

Oboje zasnęliśmy przy łóżku MyungSoo. Obudził mnie przerażający pisk kardiogramu. W sali natychmiast pojawili się lekarze. Odepchnęli mnie i SungJonga. Upadliśmy pod ścianę.
- Hyong!! - Młody wyrywał się spomiędzy ramion lekarzy. Złapałam go za biodra i przytuliłam do siebie.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - Wyszeptałam zaspana. - Opanuj się młody. Nic mu nie będzie. To przecież MyungSoo. - Wymusiłam uśmiech.
- Jugeumi Chonsa!! Co jeśli on umrze?! - Płakał wciąż się wyrywając. Przycisnęłam go do ściany i spojrzałam prosto w oczy.
- Posłuchaj mnie uważnie. MyungSoo nie umrze, jasne? Wróciłam i dopóki tu jestem, nie pozwolę mu umrzeć. I wbij to sobie do głowy. - Spoglądał na mnie z przerażeniem. - Dotarło? - Pokiwał głową.
- Jugeumi.. - Ponownie wtulił się w moje ramiona. - Boję się...
- Nie masz czego. Wszytko wróci do normy. - Pogłaskałam go po głowie. - Chcesz się przejść? Trochę świeżego powierza dobrze nam zrobi.
- Okej. - Poszliśmy nad rzekę.

Był środek nocy. Na czarnym niebie nie było ani jednej gwiazdy. SungJong zadrżał.
- Jest ci zimno? - Zdjęłam kurtkę i założyłam na niego. Spojrzał na mnie.
- A ty?
- Nie martw się o mnie. - Uśmiechnęłam się. - Mimo że się zmieniłeś, nadal jesteś moim dzieciakiem. Mi nic nie będzie. W końcu jestem Jugeumi Chonsa, co nie?
- Skoro tak... - Westchnął i uniósł głowę.
- Nie martw się juuuuż!! MyungSoo obudzi się lada dzień.Jestem ciekawa jego reakcji. Bądź co bądź jeszcze mnie nie widział. - Zaśmiałam się cicho.
- Um. Pewnie bardzo się ucieszy. - Spojrzałam na niego.
- Tak właściwie to dlaczego nie poszedłeś do domu? I skąd dowiedziałeś się o MyungSoo..?
- Zadzwonili do mnie ze szpitala. I jestem tu, bo nie chciałem zostawiać cię samej.
- Poradziłabym sobie. - Uśmiechnęłam się. - Aish.. Kochany z ciebie dzieciak. - Poczochrałam jego włosy.
- Dziękuję. - Ukłonił się.
- Skąd ta uprzejmość? - Prychnęłam. - To że mamy taką przeszłość, a nie inną, nie znaczy, że musisz się tak odnosić. SungJong. Przyjaźnimy się. - Uśmiechnął się.
-Wiem. Ale najgorsze jest to, że coraz ciężej mi się powstrzymać.
- Powstrzymać od czego? - Zdziwiłam się.
- Od złamania obietnicy.
- Obietnicy..? - Powtórzyłam. - A! Obietnicy..! - Zarumieniłam się. - Mam nadzieję, że jej nie złamiesz...Czułabym się wtedy jeszcze bardziej niekomfortowo...
- Wiem. Dlatego się powstrzymuję.. - Mruknął.
- Idź już do domu SungJong. Ja sobie poradzę. - Westchnęłam. "Słyszałam, że już ci przeszło?" 

Wróciłam sama do szpitala. Zobaczyłam ciemną postać siedzącą nad MyungSoo. Podeszłam bliżej.
- SungGyu?
- Jugeumi Chonsa? - Najwidoczniej wyrwałam go z transu..
- Co ty tu robisz?
- Nie ważne. - Sapnął i usiadł z powrotem.
- Nie chcę się kłócić, zwłaszcza w tak trudnej chwili... MyungSoo jest dla mnie równie ważny.
- Modliłem się... - Westchnął.
- Modliłeś? - Byłam zdumiona.
- Tak. Ja też czasami się modlę. Martwię się o niego...
- Wiesz, co się wydarzyło?
- Wiem tylko, że się z kimś bił. Nie wiem dlaczego. Może zajdziemy coś w jego kurtce?
- Sprawdzę. - Podeszłam do wieszaka i zaczęłam przeszukiwać zakrwawioną kurtkę. Znalazłam kopertę, w której coś było. Wyciągnęłam stosik kartek.
- O cholera... - Stanęłam jak wryta.
- Co jest?
- To moje listy... On.. Miał wszystkie lity, które do niego napisałam.. - Popłakałam się. - Dlaczego on je miał.. Do czego tam doszło?! - Spojrzałam na zagubionego Gyu. - Czemu nic nie mówisz?!! Powiedz coś!!!
- Ja... Naprawdę nie wiem... - Spojrzał na spokojną twarz MyungSoo. - Koleś... Obudź się.. - Westchnął. Złapał go za rękę. To był naprawdę wzruszający widok.
- Obudzi się. Spokojnie.. Musi tylko po prostu odpocząć i przygotować się.
- Przygotować na co..?
- Jeszcze mnie nie widział.
- Rozumiem... Myślałem, że odeszłaś na zawsze. Ale dobrze, że wróciłaś. Chłopaki w końcu przestaną się smucić.
- Na pewno widzieliście mnie nie raz w telewizji.
- Najliczniejsze zabójstwo masowe?
- Pięćdziesiąt osób? Oooo taaak.. - Uśmiechnęłam się.
- Właściwie to po co zabijacie tych ludzi?
- To był najliczniejszy gang w Korei. Sprzeciwili się nam, a my udowodniłyśmy, że liczy się wydajność, a nie ilość. Poza tym od kiedy ty bronisz ludzi, hmm?
- Ehh.. Nie ważne..
- Co z SungJongiem?
- A co ma być?
- Nie zadowalasz go już chyba...?
- Odkąd odeszłaś, nawet go nie tknąłem...
- A powinieneś. Tylko nie tak brutalnie.. Nie czujesz nic do niego?
- Niech cię to nie obchodzi. - Gwałtownie wstał i wyszedł.
- No to ładnie... - Podeszłam do okna. - MyungSoo... Budź się szybciej, bo nie wiem jak długo tu wytrzymam.

1 komentarz:

  1. PŁACZĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    po prostu mistrzostwo świata... Ty mały potworze jak jeszcze raz doprowadzisz mnie do łez to Cię zniszczę <3 <3 <3 i lepiej znajdź dziewczynę dla mojego Sungjonga bo będzie samotny!!

    I wgl to kocham Cię!!!!! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń