~Nie powiem, z czym kojarzy mi się tytuł rozdziału... xD Enjoy~
- M... MyungSoo..? - Wstałam i poszłam za nim. - Coś się stało, że się tak zachowujesz?
- Chyba nie powinno cię to obchodzić. Nie jesteśmy już parą. - Szłam za chłopakiem.
- Nie zachowuj się jak przedszkolak! - Pociągnęłam go za rękaw. - Porozmawiaj ze mną, zamiast uciekać. - Też mi coś. Mówię, żeby nie uciekał, podczas gdy sama uciekłam... - Chodzi o SungYeola? - Zadrżał. Wiedziałam, że mam rację.
- Nie..
- Jak nie, to dlaczego tak się zachowujesz? - Spojrzałam na niego. Westchnął.
- Co ci to daje? Będziesz miała satysfakcję, wiedząc że chodzi o SungYeola?
- Może z nim porozmawiam?
- To nic nie da. - Zatrzymał się. - SungYeol ma dziewczynę i zamierza wkrótce wziąć ślub.. - Jego głos drżał. Chciałam go przytulić i posłać słowa otuchy. Jednak... Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Wszystko będzie dobrze? Odwidzi mu się? Widziałam tylko jedno wyjście. Zabić tą dziewczynę.
Wbiegłam do pokoju SungJonga. Zdziwiony wstał i popatrzał na mnie. Podeszłam do mojej torby. Wyciągnęłam pistolet.
- Młody. Wiesz, gdzie mieszka dziewczyna SungYeola?
- Tak. Ale.. Po co chcesz to wiedzieć? Coś się stało?
- Lepiej o to nie pytaj. Po prostu podaj mi adres.
- Jugeumi co chcesz zrobić? - Opierał się. Złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach z nadzieją, że go złamię. Nie myliłam się.
- Nie bój się. Po prostu mi zaufaj. - Szepnęłam.
- Więc napiszę ci go na kartce. - Westchnął.
- Dziękuję. I jeszcze jedno... W razie czego, nie mów MyungSoo gdzie jestem, ani co wzięłam ze sobą, dobrze? Może pójść mnie szukać, a to byłoby niebezpieczne. Ty też zostań w domu. - Uśmiechnęłam się. - Jak wrócę to ugotujemy coś pysznego, hmm? - Kiwnął głową. Wybiegłam.
Dotarłam do domu, którego adres zgadzał się z kaligraficznym pismem SungJonga. Przełknęłam głośno ślinę i rozejrzałam się dookoła. Nie było innego wyjścia. Czekałam. Posiadłość wydawała się być duża. Dom, najwyraźniej jednorodzinny, sprawiał wrażenie drogiego. Zaczaiłam się za rogiem kolejnej budowli i czekałam. Po około dwóch godzinach, zza bramy wyszły dwie młode kobiety, które skierowały się w moją stronę. Spostrzegłam SungYeola machającego im na pożegnanie. Po chwili zniknął. Odczekałam kilka minut. Dwa głośne wystrzały. Upadły. Jak zwykle perfekcyjna celność. Zrobić coś z ciałami..? Nieee... Nie chce mi się w to bawić. Teraz pozostało mi tylko jedno. Uciec jak najdalej.
- "Quidquid latine dictum sonos captiosus." Czyli "Wszystko, co powiedziane w łacinie, brzmi mądrze." Nie musisz być mądry, żeby takiego udawać. Łacina to takie małe oszustwo. Tak samo jest z naleśnikami. Jeśli dodasz trochę wody gazowanej, będą lepsze.
- Jugeumi.. To nie ma żadnego związku. - Zaczął się śmiać.
- Możliwe... Chciałam się pochwalić moją łaciną. - Uśmiechnęłam się. - W każdym razie konsystencja musi być w sam raz. Później wylewasz chochelkę na patelnię i pilnujesz, żeby ich nie spalić. Rozumiesz?
- Powiedzmy.. Czyli teraz wystarczy je usmażyć?
- Tak. Zrobimy je z czekoladą? - Wyciągnęłam słoik nutelli.
- Mniam. - Zaśmiał się. - Jak to możliwe, że tak dobrze gotujesz?
- Gdybyś przeszedł prze to co ja, też byś umiał gotować. - Odkręciłam słoik i ubrudziłam policzek młodego brązową masą. Zmarszczył lekko brwi i wysmarował mój nos.
- Ejj! - Wzięłam czekolady na cztery palce i wtarłam w całą twarz SungJonga. - Słodki jesteś. - Pocałowałam go w policzek, zlizując nutellę.
- Ty też. - Uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos. Zarumieniłam się lekko.
- Naleśnik! - Podskoczyłam do dymiącej patelni. Zrzuciłam z niej zwęglonego placka. - Cóż SungJong... Nasz pierwszy naleśnik najwyraźniej nie wyszedł.. - Parsknęłam śmiechem.
- To nic. - Zaśmiał się. - Zróbmy więcej!
_________________________
Zastanawiam się nad specialem na 1000 wejść. Co wy na to? :>
jestem jak najbardziej za!!
OdpowiedzUsuńniech będzie suuper specjal...
Świetny rozdział !!
Dziękuję
ja też jestem za, a rozdział wspaniały jak zawsze *.*
OdpowiedzUsuń<3 słodkie
OdpowiedzUsuń