sobota, 16 marca 2013

Rozdział XXXIV. Część 2.

Skuliłam się na łóżku. Nie zamierzałam umierać. Nie teraz... Hoya uniósł głowę i westchnął bardzo głęboko. Jego klatka piersiowa wypchnęła się do przodu wskutek napływu powietrza.
- Nie wiem... Naprawdę nie wiem. I podejrzewam, że on sam też tego nie sprawdził. Mam nadzieję... - Jego głos zadrżał. - ..że nie umrzesz. I ty i SungJong... Nie możecie teraz przestać istnieć. Ta miłość jest za młoda, żeby umrzeć.
- Hoya...
- Szczerze... - Uśmiechnął się przez napływające do jego oczu łzy. - To zakochałem się w tobie jakiś czas temu. Pamiętasz, jak pytałem się, czy można kochać dwie osoby jednocześnie? Wcześniej kochałem MyungSoo. Ale powiedziałaś, żeby wybrać drugą osobę. I wybrałem, ale najwidoczniej za późno...
- Ja... Nie wiem co powiedzieć.. - Szepnęłam skulona pod kołdrą. - Nie jestem w stanie o tym teraz myśleć. Spójrz tylko na mnie. - Musiałam wyglądać żałośnie. Zapłakana, skręcająca się z bólu... Jak za czasów podziemia.
- Patrzę i widzę ciebie. Co za różnica, czy płaczesz, czy się uśmiechasz? W każdym stanie, nawet najgorszym, dla mnie będziesz najzwyczajniej w świecie piękna. Rozumiesz? - Wytarł łzy z moich policzków.
- Teraz nic nam to nie da. Twoja miłość nie jest możliwa do zaakceptowania. - Stęknęłam cicho. - Przepraszam. - Wycedziłam przez zęby. HoWon wziął do rąk koc i przykrył mnie szczelnie. Poczułam się dziwnie lepiej. Nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. W sumie to i dobrze. Nie czułam wtedy cierpienia.
 Obudziłam się dopiero w nocy. Nadal byłam śpiąca. Zauważyłam młodego, siedzącego w kącie i ryczącego jak dziecko.
- Co się stało? - Spytałam zdziwiona. W odpowiedzi usłyszałam tylko przeciągłe pociągnięcie nosem. - SungJong... - Zaczęłam się niepokoić. - Chodź tu. - Lepiej nie dociekać. Usiadł obok mnie. Zmusiłam go do tego, żeby się położył. Pogłaskałam go po głowie, wytarłam twarz i pocałowałam. - Nie płacz, bo mi smutaśno. - Wywaliłam dolną wargę na wierzch. Musiałam wyglądać kosmicznie, bo SungJong donośnie się zaśmiał.
- Nie rób tak. To do ciebie nie pasuje.
- Tak samo jak do ciebie nie pasuje płacz. - Uśmiechnęłam się. - Więc przestań beczeć, bo musisz mnie teraz wspierać. Brzuch mnie nadal boli.
- Przepraszam. - Przytuliłam się do niego.
- Kocham cię SungJong. - Poczułam jak zadrżał. Wciąż się nie przyzwyczaił. Z resztą, nie tylko on. Nie poznaję sama siebie. Żeby zmienić się aż tak...

2 komentarze:

  1. SŁODKIE SŁODKIE SŁODKIEEEE tylko niech ona nie umiera dobrzeeeee??

    OdpowiedzUsuń
  2. takie to słodkie <3

    OdpowiedzUsuń