poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział XXV.

Jego dłoń drgnęła. Od razu przerzuciłam wzrok na jego twarz.
- MyungSoo..? Słyszysz mnie? - Ścisnął moją rękę. - MyungSoo... - Szepnęłam. Otworzył oczy i spojrzał na mnie z niezrozumieniem. 
- Co ty... tu robisz..? - Wydukał. 
- Nie mów nic. Jesteś osłabiony MyungSoo... - Westchnęłam. - Przyjechałam załatwić kilka spraw i zobaczyłam cię przez przypadek. Ale teraz odpocznij i nie myśl o tym. Jestem tu, żeby znów cię chronić. - Wytarłam łzy z jego twarzy. - Nie płacz, bo ja też zacznę płakać... MyungSoo...
Kocham cię. 

Pukanie do drzwi. Kilka powolnych kroków. Nieograniczona radość. 
- SungJong, bo go zamęczysz. - Zaśmiałam się. - Nie zmuszaj go do mówienia. Niech odpocznie. 
- Dobrze. - Uśmiechnął się i usiadł obok mnie, przy łóżku MyungSoo. - Miałaś rację. Wszystko będzie dobrze. 
- No widzisz? Ja mam zawsze rację. - Zaczęliśmy się śmiać. Do sali wszedł lekarz. Ja i SungJong wstaliśmy jednocześnie, jak na zawołanie. Spojrzeliśmy na starszego pana oczekując wieści. Ten tylko ciepło się uśmiechnął. 
- Wypiszemy go za kilka dni. Ale musicie mieć go na oku. 
- Dziękujemy. - Ukłoniłam się sama, ponieważ SungJong najwidoczniej był w ciężkim szoku. Kiedy sędziwy pan wyszedł, młody doznał wariacji. Zaczął skakać z radości i wieszać się na mojej szyi. 
- No już, uspokój się. - Lekko go odepchnęłam i usiadłam tuż obok MyungSoo. - Potrzebujesz czegoś? Jesteś głodny? - Postanowiłam dać do zrozumienia młodemu, że nie ma u mnie szans. 
- Właśnie! Hyong! Przynieść ci coś? - Udawał, że wszystko jest w porządku. MyungSoo dał nam do zrozumienia, że chciałby coś zjeść. SungJong postanowił przynieść coś dla niego, dając nam chwilę dla siebie. 
- Tęskniłam. - Uśmiechnęłam się do przyjaciela. Złapałam za wilgotny ręcznik i zaczęłam wycierać nim twarz chłopaka. Złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy. Znów byłam w stanie dostrzec ten błysk. Żył. Wracał do siebie. - Zapomniałam ci powiedzieć, że wyładniałeś. - Uśmiechnęłam się. - Zaczynam jeszcze bardziej cię kochać. O ile to możliwe. - Zaśmiał się cichutko. Do sali wbiegli młody i Gyu. SungJong podał mi kanapkę, zapewne kupioną na stołówce.
- I jak on się czuje? - Zapytał lider. Odpakowałam kanapkę z folii.
- Jest już dobrze. Nie ma co panikować. - Włożyłam rękę za plecy MyungSoo i podciągnęłam go do góry. Zbliżyłam kanapkę do jego ust. Wziął duży kęs. Uśmiechnęłam się, widząc jego apetyt. - Sam widzisz. - SungGyu odetchnął z ulgą.
- MyungSoo. Napędziłeś mi stracha.
- Nie tylko tobie. - Odezwałam się do lidera. - Dawno nie przeżyłam takiego szoku. I to w dodatku tak niespodziewanie.
- Wszyscy się bali. - Wtrącił młody. Miał całkowitą rację. Wszyscy się bali.

SungGyu poprosił o chwilę dla siebie i MyungSoo. Ja i SunJong wyszliśmy na pusty korytarz. Zatrzymaliśmy się przy dużym oknie.
- Przepraszam. - Zaczął. - Nie powinienem był...
- Po prostu zapominasz o tym. To normalne. Zanim się przyzwyczaisz do nowego stanu rzeczy, minie trochę czasu.
- Um. - Kiwnął głową, a jego długa grzywka niesfornie opadła na oczy. - Na prawdę staram się zapomnieć. I to z całych sił, jednak...
- Musisz przezwyciężyć samego siebie. Ostatnio mówiłeś, że już ci przeszło...
- Może nie do końca.
- Okłamałeś mnie. - Westchnęłam.
- Po prostu nie chciałem komplikować tego jeszcze bardziej.
- Poprzez kłamstwo.
- Naprawdę nie chciałem...
- Przypadkowe kłamstwa nie istnieją.
- Jugeumi Chonsa! Dlaczego taka jesteś!! - W jego oczach stanęły łzy.
- Jestem sobą. Nigdy nie widziałeś mojego prawdziwego oblicza, które zabija i nie ma serca?
- Skoro nie masz serca, to jak możesz kochać?
- Kocham kogoś, kto doskonale zna to oblicze. Widział je na własne oczy i dotknął go. Niech ci się nie wydaje, że mnie dobrze znasz. Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.
- Przestań taka być! - Łzy wydostały się na policzki. Toczyły się wolno ku dołowi, udając krople rzęsistego deszczu. - Próbujesz udawać chłodną?!
- Próbuję?! Zastanów się dzieciaku!! Znasz mnie?! Tak ci się może wydawać! - Mój głos również zaczynał płatać figle.
- Przestań! - Złapał w pięści moją koszulę i zaczął szarpać. - To nic nie da! Za bardzo cię... - Zatrzymał zdanie i spojrzał w moje oczy. Zbliżył się, za co impulsywnie go odepchnęłam.
- SungJong!! - Wrzeszczałam. - Obiecałeś!!! Jesteś kłamcą!! - Powstrzymywałam się jak to było możliwe na obecną chwilę. Byłam pod wpływem wielu uczuć. Czułam złość. Nienawiść. Rozczarowanie. Gorycz. Chciałam uciec. Jak najdalej i jak najszybciej. Ale nie mogłam. MyungSoo na mnie czekał. - Nie waż się!! Nawet się nie waż do mnie podchodzić, bo cię zabiję..!! - Chwila na zastanowienie i wielki wybuch. - BEZ SKRUPUŁÓW!!! - Widziałam jak drży. Bał się. Znałam doskonale ten wyraz twarzy. Włożyłam rękę do kieszeni. Przysięgam, to było odruchowe. Młody zwiał. Skutecznie się mnie wystraszył. Mimo wewnętrznego spokoju, odczuwałam poczucie winy. Chyba jednak powinnam się powstrzymać...

2 komentarze:

  1. Powiem Ci jedno. Tak bardzo, jak oczekuję kolejnego rozdziału, to nawet kakao odstawiłam na bok, a to duży komplement. Bardzo fajnie piszesz ^^ Masz kilka drobnych błędów w dialogach (między innymi duże litery po myślniku), ale to zazwyczaj norma. Teraz pozostaje żmudne czekanie na kolejny rozdział~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieeeee
    O matko serce mi pęknie z żalu.. cieszę się że Myungsoo się obudził i wgl ale dlaczego znowu sie oberwało mojemu skarbeńkowi??

    Pisz kochanie Pisz bo nie mogę już wytrzymać..

    OdpowiedzUsuń