poniedziałek, 11 marca 2013

SPESZJAL NA 1000 WEJŚĆ

Pchnął mnie na łóżko. Pozwalałam mu na to. Spojrzał na mnie.
- Nie opierasz się?
- Jak mam się opierać, skoro tego chcę? - Zaśmiałam się.
- Spróbuj. Wtedy będzie ciekawiej. - Uśmiechnął się i usiadł obok. Wedle życzenia. Złapałam go za ramiona  i usiadłam na nim.
- Chodzi ci o przechwytywanie dominacji, racja? SungJong, nie spodziewałam się tego po tobie. - Lekko musnęłam jego usta. Złapał mnie w talii i rzucił z powrotem na łóżko. Położył się na mnie. Był strasznie lekki, więc bez problemu zrzuciłam go z siebie. Niewiele myśląc wsunęłam rękę do jego bokserek. Zdziwił się, ale nie przestawał mnie całować. Ściągnął z siebie koszulkę. Zrobiłam to samo. Teraz już na dobre nade mną zapanował. Zabrałam rękę i odpięłam guzik od spodni, które po chwili wylądowały na podłodze. Usłyszałam cichy jęk, który sprawił, że się uśmiechnęłam. SungJong zdjął spodnie i ze mnie. Delikatnie pieściłam uwypuklenie na jego bieliźnie. Wcisnął dłonie pod mój biustonosz. Uśmiechnęłam się lekko. - SungJong... Już.
- Hmm? - Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Zrób to. - Szepnęłam, doganiając jego usta. Zrozumiał o co mi chodzi. Nieoczekiwanie wziął mnie na ręce i poszedł pod prysznic. Zdjęliśmy bieliznę i pozwoliliśmy, by ciepłe krople wody swobodnie spływały po naszych nagich ciałach. Przytulił się do mnie i przykleił usta do mojej szyi, pozostawiając na niej różowy ślad. Przyparłam go do chłodnej ściany. Sapnął. Składałam niewinne pocałunki na jego torsie, zjeżdżając coraz niżej. Ujęłam jego przyrodzenie w dłoń, po czym zatopiłam je w swoich ustach. Widziałam jak wygina się w łuk. Jeszcze kilka sprawnych ruchów. Na zakończenie delikatnie przejechałam zębami po prąciu pokaźnych rozmiarów. Czułam jak drżał pod moim wpływem. Wstałam i złączyłam nasze usta w ponownym pocałunku. Zamruczał ochoczo i odwrócił mnie tyłem.
- SungJong..?
- Hmm?
- Zabezpieczenie... - Upomniałam się. Młody westchnął, otworzył drzwi od kabiny i nałożył prezerwatywę. Wszedł we mnie gwałtownie i niespodziewanie. Jęknęłam bardzo głośno. Zaczął brutalnie się we mnie poruszać. Niechcący oparłam się o kurek i zaczęła lecieć gorąca woda. Nie przeszkadzało nam to. SungJog najwyraźniej czuł się cudownie. Z resztą ja też. Teraz mogłam być pewna. To było to.
 Po około pół godziny doszedł. Wyszliśmy spod prysznica i zawinięci w same ręczniki poszliśmy do sypialni. Wciągnęłam na siebie koszulę nocną i bokserki, po czym wygodnie ułożyłam się na łóżku. SungJong poszedł jeszcze do toalety, a gdy wrócił miał na sobie dresowe spodnie. Usiadł obok mnie i odgarnął na bok moje wilgotne włosy.
- Kocham cię. - Szepnął i uśmiechnął się.
- Ja ciebie też. - Objęłam go. Był poniekąd zdziwiony. Zaśmiałam się cicho i pociągnęłam go tak, że położył się obok mnie.
- To pierwszy raz. - Mruknął.
- Hmm?
- Pierwszy raz mówisz, że mnie kochasz.
- Kocham cię. I to bardzo. - Położyłam dłoń na jego policzku. - Nawet nie wiem kiedy się w tobie zakochałam. I to jest w tym wszystkim najlepsze. - Uśmiechnął się.
- Cieszę się, że jesteś. - Cmoknął mnie w usta.
- SungJongie. - Zamknęłam swobodnie oczy i przyciągnęłam go do siebie jeszcze mocniej. - Jestem i zostanę. - Zasnęłam przytulona do niego.
 Nad ranem obudziłam się sama. Usłyszałam szczęk talerzy dobiegający z kuchni. Leniwie usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Podniosłam się i podreptałam do pomieszczenia obok.
- Dzień dobry śpiąca królewno. Jak sen? - Zapytał stojąc do mnie tyłem. Był ubrany w różowy fartuszek. Przytuliłam go od tyłu.
- Królewiczu. Co tam pichcisz?
- Śniadanko. - Odwrócił się i cmoknął mnie w nos.
- Czyli jednak umiesz gotować?
- Tylko jajecznicę. - Zaczął się śmiać. - Mam nadzieję, że mi wyjdzie. - Kontynuował gotowanie.
- Pokaż. - Złapałam jego rękę, w której trzymał drewnianą łopatkę. Zaczęłam przewracać jajka na drugą stronę. - Jajka muszą być dosmażone. Widzisz? - Uśmiechnął się.
- Jesteś geniuszem.
- Bez przesady. - Zaśmiałam się i wyłączyłam palnik. Złapałam patelnię i rozdzieliłam jajecznicę na dwie porcje. Zjedliśmy śniadanie w bardzo dobrym humorze. Około godziny trzynastej wybraliśmy się na spacer. Było dość ciepło, jak na jeden z pierwszych dni jesieni. Kolorowe liście uświadamiały mi, że najwyższy czas wracać do Inchenon. Jednakże...

Było ciemno. Słyszałam krzyki. Zmierzałam w ich kierunku. Grupka chłopaków najwidoczniej wdała się w sprzeczkę. Odruchowo sprawdziłam, czy mam pistolet w kieszeni. Wszystko było na swoim miejscu. Podeszłam do nich. Niewiele czasu mi zajęło rozpoznanie twarzy MyungSoo oświetlanej blaskiem jednej z ulicznych latarni. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
- Co ty tu robisz?
- O to samo mogę zapytać ciebie. - Fuknęłam. - Co tu się dzieje?
- Odejdź. - Mruknął. Chłopak stojący naprzeciwko niego dosłownie rzucił się na mojego przyjaciela. Zdezorientowana przez kilka pierwszych minut stałam jak wryta, nie wiedząc co się dzieje. W tym czasie MyungSoo otrzymał kilka naprawdę mocnych ciosów. Interweniowałam. Próbowałam odciągnąć od niego nieznajomego, ale nie dawałam sobie rady. Odsunęłam się i wystrzeliłam w niebo jeden pocisk. Wskutek huku odskoczyli od siebie przerażeni. MyungSoo spojrzał na mnie, kiedy już zaczynałam obijać nieznanego mi mężczyznę. Grupa, która najwidoczniej była pod jego przewodnictwem, naskoczyła na mnie. Kilka... kilkanaście celnych strzałów. Dookoła same trupy, a na samym środku zdumiony MyungSoo.
- Dlaczego mi pomagasz?
- Przecież mówiłam. Nie ważne co się stanie, zamierzam cię chronić. - Zaśmiałam się i powędrowałam boczną uliczką. Pociągnął mnie za ramię.
- Jestem z SungYeolem. - Uśmiechnął się ze łzami w oczach. Wsunął dłoń do kieszeni i wyciągnął znaną mi kopertę. - Proszę. To twoje listy. Dziękuję za wszystko. - Pozwolił łzom wydostać się na powierzchnię jego gładkich policzków.
- Jutro zamierzam wrócić razem z młodym. - Pokiwał głową. Czuliśmy się niezręcznie. - Przez moment... Naprawdę cię kochałam. Wmawiałam sobie, że po prostu się zmieniłeś...
- Ale ja najzwyczajniej w świecie nie mogłem się wyzbyć jednego uczucia. - Dokończył. - Wiem. Przepraszam.
- W porządku. Pomogłeś mi odnaleźć właściwą osobę.
- Tak... - Westchnął. - Powinienem wracać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Um. - Kiwnęłam głową. - Więc do zobaczenia. MyungSoo. - Odeszłam. Spojrzałam w rozgwieżdżone niebo. Więc dzisiejsza data jest datą oficjalnego odejścia. Poczułam jak moje oczy zaczynają piec. Łzy? Skąd one się tu wzięły...? Jednak w głębi serca pozostał żal...

- Jesteś gotowy? Wszystko zabrane?
- Tak.
- Zastawiłam mieszkanie, więc nadal zostaje nasze. A raczej twoje.
- Wróćmy tu kiedyś. Jak wszystko się już ułoży.
- To raczej nastąpi niedługo.
- Tak. Nie żal ci opuszczać tego miejsca..?
- Nauczyłam się nie przywiązywać do mieszkań. Wiem, że jestem potrzebna gdzie indziej. Nie ma na to razy. Musimy wyjechać.
- Um. - Objął mnie swoim długim ramieniem. - Kocham cię. I naszych czytelników także. Tysiąc wejść zostało osiągnięte. - Zaśmiałam się.
- Tak. Nasi czytelnicy są wspaniali.
- Oczywiście!! Są najlepsi!!
- Przeżyli z nami tak wiele... Myślisz że są źli, że sprawy obrały taki kierunek?
- MyungSoo jest szczęśliwy. Nie powinni być aż tak źli. - Westchnął.
- Oby. Muszą pamiętać, że to jeszcze nie koniec. - Uśmiechnęłam się. - Do zobaczenia.

2 komentarze:

  1. ŹLI??? ŹLI??
    ja się tak cholernie cieszę że płacze jak dzieciak nad tym rozdziałem!!!!
    Jest najlepszy najpiękniejszy po prostu wspaniały!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. końcówka mnie rozwaliła, ja na pewno nie jestem zła wręcz przeciwnie jestem szczęśliwa :D piękny rozdział <3 :*

    OdpowiedzUsuń