wtorek, 12 lutego 2013
Rozdział ll.
- P... Przepraszam.. - Zadrżał.
- Boisz się mnie? - Nie opowiedział. - Wiem, co mogłeś o mnie słyszeć. Zastanawia mnie, czy przeraża cię fakt, że zabijałam, czy po prostu boisz się o siebie..? - Znowu cisza. Drażniła mnie ta niepewność. Nie wiedziałam, co o mnie myśli.
- Nie boję się ciebie. - Odpowiedział po kilku minutach.
- Więc dlaczego się trzęsiesz? - Odpowiedziałam niemal natychmiastowo. Oparłam się o drzewo.
- Z-zimno.. - Potarł się o łokcie. Zdjęłam mundurek i zarzuciłam go na plecy MyungSoo.
- Powinniśmy wracać do szkoły. - Zastanawiałam się co ja wyprawiam. To było do mnie niepodobne. Być miłym dla obcego? I to jeszcze z wrogiego gangu..?
Dotarliśmy do szkoły. MyungSoo natychmiast podziękował i uciekł ode mnie. Domyśliłam się, że nie chce, żeby zobaczyli nas jego przyjaciele. To byłby jeszcze większy kisiel. Ruszyłam w przeciwną jemu stronę. Czułam się samotnie... W sumie byłam już kilka dni w tej szkole i nie wydawało się być tak strasznie... Czas sprowadzić resztę?
Po szkole jak zawsze poszłam na spacer. Wszystkie książki zostawiałam w szafce, więc nie miałam plecaka. Stawiałam krok za krokiem przyglądając się rzece. Nurt był nie za szybki, a od lustra wody odbijało się migocące światło. Lekki wiatr wprawiał mnie w pogodny nastrój.
- Seung Mi? Możecie przyjeżdżać. - Uśmiechnęłam się sama do siebie. - Powinnam zostać tu na dłużej. I przy okazji was potrzebuję.
- Jesteś pewna? Żeby nie było jak ostatnio...
- Śmiesz mi się sprzeciwiać? - Taka byłam w rzeczywistości. Za wszelką cenę grałam szorstką. W innym przypadku nikt nie chciałby mnie słuchać i zleciałabym ze szczytu.
- Nie! Oczywiście, że nie! Wybacz! - Jęczała do słuchawki telefonu. - Będziemy najszybciej jak to możliwe. - Rozłączyła się.
Każdy w moim gangu się czymś wyróżniał. Seung Mi to był nasz pupil. W sumie na polu walki także nieźle się sprawdzała, ale była dziewczyną o wspaniałej urodzie, wyglądającą na pierwszy rzut oka przyjaźnie. Często była używana jako przynęta. Nie tylko na mężczyzn...
In Hoon to zwyczajna ździra. Najczęściej mi się sprzeciwia i wszczyna protesty. Ale mam na nią sposób. Olewać.
Tae Jin to chyba najbliższa mi osoba z naszej paczki. Była pierwszą osobą, która się do mnie dołączyła. To moja prawa ręka, która pilnuje naszego głównego składu.
Junnie Soo szkoli nowych członków. Trochę tego jest, ale radzi sobie świetnie. Jest sympatyczna jak na swoje stanowisko. W polu zajmuje się dowodzeniem młodymi. Ale rzecz jasna sama też okłada przeciwników.
I na koniec wspomnę o Hyun Doo. To jedyny mężczyzna z naszej grupy. Koleś z którym trzymam się od dawna jako przyjaciółka. Pomógł mi uciec z podziemia. Uczynny z niego facet. Jednak urodą nie grzeszy.
Wracając do rzeczywistości... Szłam i szłam i szłam... Aż dotarłam do ogromnego, opuszczonego budynku. Wyglądał mi na starą fabrykę. Zaciekawiona weszłam do środka. Na ziemi były plamy krwi. Wyglądały na świeże. Zerknęłam dalej. Usłyszałam czyjeś kroki. Schowałam się za jedną ze ścian. Nasłuchiwałam rozmowy.
- Tak. Oczywiście.... DongWoo daj już spokój. Po prostu go tam zatrzymaj. Jak będzie się wyrywał to wiesz co robić...... No jak to nie wiesz? Albo w twarz, albo związać. To zawsze na nich działa... Okej. Ja jestem w fabryce. Potrzebuję spokoju... Wrócę wieczorem. Jak dobrze pójdzie. - Zniżył ton. - Cześć. - Szedł w moją stronę. Trzymali kogoś..?
- Co tu robisz? - Zapytał pozbawionym jakichkolwiek uczuć głosem. Jego twarz wyglądała jak... zamrożona. Zamrożona z jednym, jedynym wyrazem tej twarzy.
- Stoję. - Odszczeknęłam.
- Jesteś z mojej szkoły. - Spojrzał na mundurek. - Chodzisz do drugiej klasy? - Nie odpowiedziałam mu. Cmoknął z niezadowoleniem. - Ja cię już wcześniej widziałem... i to nie było w szkole.. Należysz do tego gangu, prawda? Najniebezpieczniejsi w Korei? Ile was jest?
- Nie interesuj się. - Odwróciłam się i chciałam wyjść, ale złapał mnie za rękę. Był silny.
- Nie ufasz ludziom po tym co cię spotkało, hmm? - Milczałam. - Lepiej więcej tu nie przychodź. To miejsce jest straszne. Z resztą... - Spojrzał na czerwoną plamę. - Sama widzisz.
- Myślisz, że nigdy nie widziałam krwi?
- Nie mówię, że nie widziałaś. Po prostu cię uprzedzam. Jugeumi Chonsa. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Znasz mnie.
- Widziałem w telewizji.
- Nie boisz się?
- Boję.
- Więc dlaczego tu jeszcze stoisz?
- Jestem Hoya. - Odszedł.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
<3 <3
OdpowiedzUsuń