niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział XV.

- Jugeumi Chonsa... - Młody nadal siedział. - Kochasz kogoś?
- Skąd takie pytanie? - Spojrzałam na niego.
- Tak po prostu... Zastanawia mnie to. Bo jesteś dla wszystkich miła... A w twoim przypadku jest się miłym dla ludzi, których się ceni lub kocha.
- Długo nad tym myślałeś? - Wróciłam do poprzedniej pozycji i oczekiwałam odpowiedzi, której w rezultacie nie otrzymałam. - To raczej nie miłość. A przynajmniej nie w twoim przypadku. - Westchnęłam. - Jesteś drobny i zachowujesz się jak dziewczyna. Oczywiście bez obrazy. W podziemiu często pomagałam takim jak ty. To chyba pewien nawyk. - Wstałam. - Ale teraz powinieneś oberwać za to co przed chwilą zrobiłeś.
- Co zamierzasz..? - Wstał i odsunął się na bezpieczną odległość.
- To ci nic nie da. Mam pistolet. - Wyciągnęłam przedmiot i zaśmiałam się.
- Jugeumi Chonsa!! - Popłakał się. Byłam zszokowana. Podeszłam do niego, ale z paniką odbiegł.
- SungJong! Tylko żartowałam! - Pobiegłam za nim. Złapałam go po kilku minutach i przyparłam do drzewa. - Myślałeś, że blefuję z tym pistoletem? - Westchnęłam i schowałam broń.
- Zabijesz mnie..? - Beczał.
- Oczywiście, że nie farfoclu! I przestań ryczeć bo nie jesteś panienką. - Wytarłam jego policzki.
- Jugeumi Chonsa.. - Spojrzał prosto na mnie. - Czy kiedykolwiek mnie zabijesz? Chociażby w przypływie emocji?
- Nie zabiję cię głupku. Co najwyżej mogę cię walnąć. - Uśmiechnęłam się i odsunęłam się od niego. Niespodziewanie złapał mnie w biodrach i przytulił się.
- Jugeumi Chonsa... Nie odchodź.
- Przecież tu jestem.
- Ale nigdy od nas nie odchodź. Ani ode mnie, ani od MyungSoo, ani do Hoyi.
- Dlaczego mi to mówisz? - Spojrzałam na niego.
- Bo ja... - Zarumienił się. - Nie wiem, czy dobrze interpretuję swoje myśli ale ja chyba... Chyba cię kocham...
- CO?!?! - Odskoczyłam od niego. - SUNGJONG CZY TY JESTEŚ NORMALNY?!?!?!?! JAK MOŻESZ KOCHAĆ KOGOŚ TAKIEGO JAK JA?!?! OCIPIAŁEŚ?!!
- Jugeumi... - Spojrzał mi prosto w oczy. - Jesteś na mnie zła?
- Jak mogłabym nie być?!! W dupie ci się poprzewracało!! Nie masz już kogo kochać?!! - Dostrzegłam, że jego oczy się zaszkliły. - To jest... Nie zrozum mnie źle... - Zaczął płakać. Znowu... - Miałam na myśli, że nie jestem osobą która jest godna miłości. Wybierz kogoś lepszego, byle nie mnie..
- Ale ja właśnie ciebie kocham. - Przytulił się z powrotem. - Chcę tylko ciebie! - Schował twarz w moim ramieniu. Nie miałam serca teraz tak go zostawić.
- Dlatego się pytałeś, czy kogoś kocham...? Wybacz mi SungJong.. - Westchnęłam. "Zachowuję się strasznie. MyungSoo też był w sytuacji SungJonga. Ale ja nie mogę... Nie mogę tak po prostu na to przystać. Zaczynam żałować, że go tak często ratowałam..."
- Możemy się chociaż przyjaźnić? - Pociągnął nosem.
- Dopóki tu będę, możesz na mnie liczyć. - Uśmiechnęłam się. Zobaczyłam, że za drzewami przewija się MyungSoo. Spanikowałam. Widzi nas? Słyszał to, co mówiliśmy?
- Wracajmy do szkoły.. - Zerknął w moje oczy i uśmiechnął się.
- Um. Chodźmy. - Poszłam przodem kątem oka patrząc w stronę MyungSoo. A może to nie był on? Nie... Przecież potrafię rozpoznać moją nieudaną miłość. To musiał być on...
Byliśmy już w szkole. Czekałam pod klasą. MyungSoo podszedł do mnie.
- Możemy porozmawiać? - Był poważny.
- Coś się stało?
- Po prostu chodź. Zerwanie się z lekcji to chyba nic dla ciebie. - Pociągnął mnie za rękaw. Wyszliśmy z budynku, na moją ławkę. - Usiądź. - Rozkazał mi. Usadowiłam się na ławce i oczekiwałam nieoczekiwanego.
- Co się stało? Ktoś ci groził? MyungSoo.. - Stał do mnie tyłem. - Powiedz coś. - Zaczęłam się denerwować.
- SungJong.. - Sapnął. - Widziałaś o nim?
- Skąd niby miałam widzieć... - Kurwa. Czyli jednak wiedział.
- Wiesz jak bardzo go zraniłaś? Wiesz, że się załamał? Że nie ma chęci do życia? Przez ciebie nawet się nie uśmiecha... - Odwrócił się do mnie. Płakał.
- Mówisz tak tylko dlatego, że wiesz jak to jest być odrzucony. MyungSoo. Ja już mam kogoś, na kogo patrzę. Nie chciałabym go oszukiwać, rozumiesz?
- Oszukiwać?!! Jesteś straszna!!! - Podskoczył.
- Dlaczego na mnie krzyczysz?!! - Wstałam i złapałam go za nadgarstek. - Dlaczego? Nie krzyczałeś na SungYeola. Jestem po to, żeby się na mnie wyżyć?
- SungJong to też mój przyjaciel.
- Więc robisz to, bo nie jestem mężczyzną?
- To nie tak... - Westchnął.
- A jak!?!! Dlaczego mnie tu zaprowadziłeś i mi to wypominasz?!!! Wiedziałeś kim jestem!!! Wiedziałeś, że jestem zła!! Że zabijam!!
- Dla mnie byłaś miła! Dla niego też.. Dlaczego zrobiłaś mu fałszywą nadzieję?!!
- A czy ty się we mnie zakochałeś? - Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie.
- No więc właśnie. - Również zaczęłam płakać. To jedno, pojedyncze słowo wbiło się w moje serce jak zatruty nóż. Jedno, nic nie znaczące słowo, a potrafiło zranić zadając śmiertelny ból. Jedno słowo, pyszniące się na jego ustach z tą pewnością, że to nigdy nie nastąpi. Chciałam umrzeć. Widział, że płaczę. Nie domyślił się. Poczucie winy? Niby to miało być powodem moich łez? MyungSoo... Nic o mnie nie wiesz.

1 komentarz:

  1. O matko tylko nie to dwa złamane serca w jednym rozdziale to trochę za dużo.... Mój biedny Maknae chodź to Cię Noona przytuli!!

    Płaczę!!
    Ale ogółem rozdział bardzo dobry..

    OdpowiedzUsuń