środa, 27 lutego 2013

Rozdział XIX.

- Chodźmy do fabryki. - Zażądał MyungSoo, kiedy zaczynało się ściemniać.
- Po co? - Zdziwiłam się lekko. Bądź co bądź wyskoczył z tą propozycją dość niespodziewanie.
- Po prostu... Bardzo lubię opuszczoną fabrykę. To bardzo spokojne miejsce. Zanim cię poznałem, bardzo często tam chodziłem kiedy musiałem coś przemyśleć albo po prostu byłem samotny.
- Ze mną nie jesteś samotny? - Uśmiechnęłam się lekko.
- Ne jestem. Więc chodźmy. - Wstał. Powtórzyłam jego gest i poczułam, że ścierpły mi nogi. Pokiwałam się przez chwilę, aż w końcu udało mi się złapać pion. Poszliśmy.
 Było już ciemno, kiedy byliśmy na drugim piętrze. Stanęliśmy przy ulubionym oknie. MyungSoo mnie objął. Spojrzałam na niego. Przytulił mnie.
- Co ty robisz..? - Mruknęłam niezadowolona.
- Wszystkiego najlepszego. - Zaśmiał się. Do pokoju weszli Hoya i SungJong z tortem. Obydwoje byli roześmiani. Spojrzałam na nich zdumiona, nadal stojąc jak wryta w objęciach MyungSoo. Zerkałam na młodego jak reaguje na to, że jestem obejmowana przez jego przyjaciela. Ale oni chyba już o tym omówili gdy mnie nie było. MyungSoo nic do mnie nie czuje. I nie zdołam tego zmienić.
 Odsunęłam się i spojrzałam po nich.
- Skąd wy wiedzieliście..?
- Cały naród wie, więc dlaczego my mielibyśmy zapomnieć? - Odparł Hoya. Spojrzałam na niego. Poczułam jak po moim policzku spływa łza. Nikt nigdy nie pamiętał o moich urodzinach. Nigdy nie dostałam tortu. SungJong podszedł bliżej świecąc świeczkami tuż przed moimi oczami.
- Nie płacz i pomyśl życzenie. - Zaśmiał się. Zajrzałam prosto w jego oczy. Przeszły mnie dreszcze. Wcześniej nie dostrzegałam tego zapału i zaangażowania. Zdmuchnęłam świeczki. Wszyscy zaczęli klaskać. Hoya objął mnie i poszliśmy do pokoju obok, gdzie stał stolik, na którym było mnóstwo potraw i alkoholu. "Więc po to SungJong poszedł do sklepu..?" Przeszło mi przez myśl. Zostałam zaprowadzona do środka. MyungSoo pokroił niewielki torcik i rozdzielił go między naszą czwórkę. Zjedliśmy go ze smakiem. Zaczęliśmy pić.
Oczywiście w między czasie śmialiśmy się do bólu. MyungSoo i SungJong - jak się okazało - są bardzo podatni na działanie alkoholu. Zaczęli tańczyć i śpiewać. Szczerze mówiąc nie szło im aż tak źle. Pochyliłam się nad talerzem i obserwowałam mięso, które nadal parowało. Nie mogłam uwierzyć, że ta trójka tak bardzo się zmobilizowała.
- W porządku? - Spojrzał na mnie Hoya.
- Tak. - Pokiwałam głową.
- Ale nie będziesz płakać? - Uśmiechnął się. Wytknęłam mu język i zaczęłam się śmiać. Położył swoją dłoń na moich plecach. - To wszystko jest dla ciebie nowe, prawda?
- Wy to wszystko zaplanowaliście? To z SungJongiem też? - Męczyło mnie to od dłuższego czasu.
- Jego wyznanie było szczere. - Westchnął. - Ale jak widać musiał się z tym pogodzić. Od wczoraj mi ględził, że chce cię pocałować... Zrobił to? - Spojrzał na moją zarumienioną twarz. Zaczął się śmiać. - Na serio?!!
- Cicho! - Uderzyłam go w ramię.
- Ej! To boli! - Zaczął masować uderzone miejsce. Uśmiechnęłam się i cicho westchnęłam.
- Czyli jednak problem nie zniknął.
- Nie uważaj go za problem. To prostu naiwny dzieciak. Po prostu bądź dla niego dobra, ale nie za bardzo.
- Żeby to było takie proste. - Zgarbiłam się.
- Chcesz o tym zapomnieć? - Spojrzał na mnie pytająco. Nie rozumiałam o co mu chodzi. - Mogę ci w tym pomóc. - Nachylił się nade mną i złapał za tył głowy. Schyliłam głowę i sapnęłam.
- Nie rób tego. To jeszcze bardziej mogłoby pokomplikować moje życie...
- O czym mówisz?
- O tym że nie można kogoś zmusić do miłości. - Podniosłam się. - To wręcz niewykonalne. - Spojrzałam mu prosto w oczy. - Dotarło? - Zabrałam bluzę i wyszłam. Byłam naprawdę wkurzona. "Co im wszystkim odbiło?!!" 
 Kolejnego dnia obudziły mnie wczesne promienie słońca. Zerknęłam na zegar. Było jeszcze wcześnie, więc opadłam swobodnie na łóżko. Zadzwonił mój telefon. Nie wiem jak to możliwe, ale w pewnym sensie spodziewałam się tego...
- Tak, słucham? - Odezwałam się do "nieznanego numeru".
- Przyjdź pod szkołę. Natychmiast.
- Co? - Nie do końca zrozumiałam powagę sytuacji.
- Jeśli nie chcesz, żeby coś stało się twojemu przyjacielowi to przyjdź.
- Nie przychodź!!! - Usłyszałam w tle znajomy głos.
- MyungSoo?! - Wydarłam się i migiem wybiegłam z mieszkania. Nie wiem co się stało z telefonem. To teraz było mało ważne.
 Zatrzymałam się dopiero przed budynkiem szkoły. Rozglądałam się dookoła. Nikogo nie było. Pisnęłam, kiedy ktoś niespodziewanie złapał mnie od tyłu za ręce. Wykręcili mi je i zaprowadzili do lasu. Pistolet... Nie wzięłam go. Jedynie mały scyzoryk, który zawsze miałam w kieszeni spodni. Zatrzymaliśmy się pod sosną. Zginałam się przed wysoką sylwetką. Simon...
- No noo.. Jugeumi Chonsa złapana z taką łatwością? - Zaśmiał się. - Czyli praktycznie już cię mamy.
- Co zrobiłeś z MyungSoo.?
- Ten drobny chłopaczek? Tam jest. - Skinął w prawą stronę. Dostrzegłam zakrwawionego przyjaciela, który omdlewał w rękach porywaczy.
- Zostawcie go!!! - Zaczęłam się szarpać.
- Spokojnie. Rób co ci każę, a wtedy go puszczę.
- Nie waż się go dotknąć!! - Rzucałam się na wszystkie strony. Ktoś wbił mi ostrze w nogę. Skręciłam się z bólu.
- Wpuszczę go, jeśli oddasz się w moje ręce.
- Nie rób tego! - MyungSoo krzyknął resztką sił. Chciało mi się płakać. Miałam na to ochotę jak nigdy. Ale powstrzymałam się. Simon nie może widzieć mojej słabości.
- Możesz robić ze mną co chcesz, tylko go wypuście. - Odpuściłam.
- Nie!! - Krzyczał czarnowłosy. Spojrzałam u w oczy i w duchu poprosiłam, żeby zawiadomił resztę. Sam by nic nie zdziałał. Zwłaszcza w takim stanie. Westchnęłam.
- Skoro twój przyjaciel tak bardzo chce, to może zobaczy przedstawienie? - Rzucono mnie pod nogi Simona.
- Odpuść mu. To mnie chcesz dopaść. Po prostu zrób co masz zrobić.
- Szczerze mówiąc chcę się z wami pobawić. - Uśmiechnął się. Złapał moje włosy w garść i pociągnął do góry. Drugą ręką zdjął spodnie. Przybliżył mnie do swojego przyrodzenia. Stawiałam opór. Któryś z jego poddanych kopnął mnie w plecy, wskutek czego Simon osiągnął cel. Szarpał mnie za włosy najmocniej jak to możliwe. Widziałam kątem oka, jak MyungSoo płacze i zwija się z bólu. "Przepraszam MyungSoo... Przeze mnie musisz przechodzić przez katusze.." Simon spuścił się w moich ustach. Wszystko wyplułam. Pociągnęło mnie na wymioty. Ale to był dopiero przedsmak. Prawdziwe piekło miało się zacząć..

2 komentarze:

  1. dlaczego w takim momencie, czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomomomo co to się dzieję?? Spojrzała mu w oczy tiru riru.. no ja bym się tam poprostu na nogach słaniała a nie ot tak patrzyła mu w oczy... ZASKOCZYŁ mnie ten rozdział:D wspaniały..

    OdpowiedzUsuń