czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział XXI.

Nie mogę...
Nie chcę...
Nie potrafię...

 Wstałam jak zazwyczaj. Podreptałam do kuchni i złapałam za kubek z kawą przygotowaną przez SungJonga. Mlasnęłam z niezadowoleniem.
- Gorąca.. - Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się do mnie. - Tak właściwie to gdzie są twoi rodzice?
- Obydwoje są w delegacji. Prowadzą własną firmę. Jestem sam, ponieważ nie mam rodzeństwa. - Więc to tak. Rozpuszczony dzieciak, który myśli, że może mieć i robić wszystko..?
- Rozumiem. - Westchnęłam cicho i podeszłam do okna. - Nie jesteś samotny?
- Jesteś ty. - Przytulił się do mnie.
- Wiesz.. - Zaczęłam zakłopotana. - Chyba nie do końca mnie zrozumiałeś. - Posmutnieliśmy oboje.
- Chodzi ci o to, że nie mogę cię przytulać..? - Odsunął się.
- To nie tak, że mi t przeszkadza czy coś.. Bardzo cię lubię. Ale nie chcę, żebyś za dużo myślał. Kocham już pewną osobę i nie chcę cię oszukiwać. Może ci się wydawać, że jestem brutalna, ale to tylko bezpośredniość. Nie chcę nieporozumień.. - Podeszłam do zlewu i wstawiłam kubek do mycia.
- Wszystko w porządku? Bandaż nie przesiąkł? Nie uciska cię?- Usilnie chciał zmienić temat.
- Wszystko okey. - Westchnęłam. Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Młody nie chciał dać mi spokoju.
- Jugeumi... Pocałujmy się jeszcze raz.. Na pożegnanie. - Spojrzał na mnie. Zastanawiałam się, czy powinnam.
- Ale już nigdy więcej tego nie zrobisz. Obiecaj. - Podniosłam się.
- I promise. - Uniósł prawą dłoń do góry. Złapałam go za ramiona i gwałtownie przyciągnęłam do siebie. Ostatni raz. Już nigdy więcej SungJong. Obiecałeś...
 Czułam jak jego język dominuje w moich ustach. Nie chciałam tego. Czułam się jak zdrajca własnych uczuć. Chciałam zobaczyć MyungSoo, gdy otworzę oczy. To było moje niespełnione marzenie.
 Młody cicho westchnął i odsunął się. Spojrzał mi głęboko w oczy. Lubiłam to. Jednak SungJong... Nie patrz już tak na mnie. Nigdy mnie nie całuj. Nigdy o to nie proś. Nie pomogę ci już...
- Coś nie tak? - Złapał mnie za ramiona. Nie odpowiedziałam. Po prostu wybiegłam z domu płacząc. "Co ja wyprawiam?!" Nie wiedziałam... To było niewyobrażalne...
 Zatrzymałam się przed bazą zamieszkiwaną przez mój gang. Weszłam do środka.
- Przynieście mi coś dopicia. - Rzuciłam i usiadłam w fotelu.
- Dlaczego nie odzywałaś się tak długo?
- Nie wiem gdzie jest mój telefon. Idź i kup mi nowy. - Pomachałam ręką, aby dano mi spokój. Westchnęłam ciężko i skierowałam głowę ku górze. - Ludzie... Żyję wśród idiotów.
- Emm.. Przyniosłam o co pani prosiła. - Niska dziewczyna postawiła szklankę na biurku. Strąciłam ją ręką.
- Już nie chcę. - Wszytko mnie irytowało. Ton jej głosu. To jak wygląda. Jej niezgrabne i niepłynne ruchy. - Zawołaj kogoś z piątki. Nie chcę niedoświadczonych na swojej służbie.
- Tak jest.. - Ukłoniła się i wyszła. Sapnęłam i wyszłam na zewnątrz. Byłam wściekła. Kopnęłam kamyk, który potoczył się do studzienki kanalizacyjnej. Nawet głupi kamień jest przeciwko mnie.
 Zaczęło padać. Nie przejmowałam się tym. Uparcie stąpałam do przodu. Usłyszałam impulsywne, chlapiące kroki. Stawały się coraz wyraźniejsze. Ktoś pociągnął mnie za ramię.
- Co ty wyprawiasz?!! - Upadłam w jego ramiona. W jednej chwili zrobiło mi się słabo..
_______________________________________
Chciałam dodać od siebie, że za chwilę osiągniemy 500 wyświetleń za co bardzo dziękuję <3 Mam nadzieję, że się podoba. (Choć wiem, że genialne to to nie jest. Ale poczekajcie jeszcze kilka rozdziałów ^^)

2 komentarze:

  1. aaaa.... czekam na więcej <3 i te opowiadanie jest GENIALNE !!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooooo Maknae jednak umie ją podejść.. ciekawe tylko czy to faktycznie taki ostatni raz.. :P Bardzo fajny rozdział chociaż jak zwykle zostawiłaś mnie w najciekawszym momencie i każesz czekac do jutra oj niegrzeczna dziewczynka! <3 <3

    OdpowiedzUsuń