- Simon. Co ty tu robisz? - Westchnęłam zniesmaczona.
- Jak to co? Zapomniałaś o swoich urodzinkach? - Podszedł do mnie bliżej.
- Miło że pamiętałeś. Ale jestem już dużą dziewczynką i nie obchodzę urodzin. - Uśmiechnęłam się ironicznie i odwróciłam się. Jednak mój kolega złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Odepchnęłam go z dużą siłą. Upadłam na chodnik, zdzierając sobie skórę na dłoniach. Simon cicho się zaśmiał i nachylił się nade mną.
- Pewnie byś się ucieszyła, gdybym ci powiedział, że zamierzam tu zostać na dłużej. Ale zachowam to w sekrecie. - Zaśmiał się. Prychnęłam na niego i wstałam.
- Spróbuj nas tylko dotknąć a zginiesz.
- Uuuu. Grozisz mi? Nadal nosisz swój pistolecik w kieszonce?
- Spierdalaj. - Odeszłam. Skierowałam się w stronę parku. Wiedziałam, że Simon za mną nie pójdzie. Nie ma ku temu powodów. Co najwyżej złapie mnie pod szkołą, pobije i sobie pójdzie. Po ostatnim razie nie powinien się wychylać. No właśnie... Nie powinien.
Usiadłam na ławce. Słońce grzało naprawdę mocno. Dziwnym trafem moje urodziny zawsze wypadały w słoneczny dzień. Wsunęłam dłonie do kieszeni i odchyliłam się do tyłu. Moje myśli oplątywał teraz Simon. Co on zamierza? Nie miałam pojęcia. Czekałam tylko na odzew od reszty gangu.
- Jugeumi Chonsa..? - Westchnął głos zza moich pleców. Usiadłam normalnie i spojrzałam w tamtą stronę. Zaczerwieniłam się.
- MyungSoo.. - Odchrząknęłam. - Co tu robisz?
- Dlaczego uciekłaś? - Podszedł bliżej i usiadł obok mnie.
- Przyyy...Przypomniało mi się, że muszę coś zrobić. - Odparłam nerwowo. - Ale już jest ok.
- Na pewno? - Spojrzał mi w oczy. Poczułam dreszcze. Kiwnęłam niepewnie głową, po czym MyungSoo uraczył mnie swoim czarującym uśmiechem. - Więc chodźmy do knajpy, o której mówiłem! - Pociągnął mnie za rękę i zaczął biec w nieznanym mi kierunku.
- Ale.. - Szarpnęłam się. Zatrzymaliśmy się. MyungSoo spojrzał na mnie pytająco.
- Coś nie tak?
- Ja... Widzisz bo... Niedługo będę musiała spłacić czynsz i...
- Oh.. I nie masz pieniędzy?? - Zawstydzona spuściłam wzrok. - Spokojnie. Mogę ja zapłacić.
- Ani się waż. Po prostu chodźmy w inne miejsce..
- Ale ja naprawdę mam ochotę na lody... - Westchnął. Opuścił głowę i zerkał na mnie kątem oka myśląc, że nie widzę.
- Nie możemy iść do supermarketu..?
- No niech ci będzie. - Uśmiechnął się i podskoczył. - Ale i tak dostaniesz ode mnie co tam będziesz chciała.
- Ty też będziesz musiał spłacić czynsz. Nie chcę nic. - Westchnęłam i poszłam za przyjacielem.
Przechadzałam się między regałami słuchając ciszy panującej między mną a MyungSoo. Cisza jednak została przerwana, ponieważ ktoś na mnie wpadł. Nie wiedzieć czemu mój przyjaciel spojrzał na mnie z przerażeniem. Zerknęłam na osobę kulącą się przede mną.
- SungJong? - Moje usta mimowolnie się rozchyliły, zupełnie jakby wszystko sobie przypomniały w jednej chwili. - C...co ty... - Nie mogłam wycedzić ani słowa.
- Jugeumi!! - Uśmiechnął się. - Cz-cześć! - Starał się zachowywać naturalnie, no ale cóż... - Co wy tu robicie?
- Przyszliśmy na małe zakupy. - Inicjatywę przejął MyungSoo. I dobrze, ponieważ ja nie byłam w stanie rozmawiać z nim swobodnie. - Zaraz uciekamy więc możesz spokojnie kontynuować. - Uśmiechnął się.
- Um. - Młody kiwnął głową i zniknął za sklepowymi półkami. Kim on jest, że robi takie coś z człowiekiem takim jak ja?! Yishhh!! Doprawdy!
- Jugeumi. - Szepnął do mnie MyunSoo. - Co mu się stało, że jest taki sztywny? I dlaczego tak się zachowujesz?
- Nie ważne. - Burknęłam.
- Czy możliwe, że... - Zastanawiał się chwilę. - Doszło do czegoś?!! - Wrzasnął.
- Zamknij jadaczkę! - Wyszeptałam i zakryłam jego usta dłonią.
- Ah. No tak. Przepraszam. - Wyszeptał. - To co zrobiliście? Dlatego tak długo nie wychodziłaś? Jesteś na niego zła?
- Nie musisz wiedzieć co robiliśmy. Tak, między innymi przez to tak długo to trwało. Nie. Nie jestem na niego zła, ponieważ ten dzieciak musiał coś sobie uświadomić.
- Pocałował cię?
- Skąd o tym wiesz?! - Wybuchłam.
- Serio?!
- MyungSoo ty łajzo!! Blefowałeś?!! - Zaczął się śmiać i uciekać. - MYUNGSOO!!! - Darłam się za nim. W rezultacie wybiegliśmy ze sklepu bez zakupów. Biegliśmy aż na łąkę, która rozciągała się na środku lasu. Usiedliśmy na środku. Było naprawdę ciepło. Oboje dyszeliśmy ze zmęczenia.
- Jesteś zła?
- Nie. - Pchnęłam go tak, że upadł na trawę. Zaczęliśmy się śmiać. - Nie jestem zła.
Bardzo pozytywny rozdział! taki wiosenny :D
OdpowiedzUsuńPoprawił mi humor a Ty wiesz jak wiele to dla mnie znaczy w obecnej sytuacji..Jesteś jak świetlik co rozpromienia mrok i proszę świeć mi jak najdłużej!!
Dziękuję że jesteś <3 <3
nie chciałam pisać pod każdym rozdziałem, ale te opowiadanie jest świetne <3 czekam na więcej :*
OdpowiedzUsuń