Kolejnego dnia w szkole.. no cóż.. Nie dziwiło mnie to, że MyungSoo bał się na mnie spojrzeć. Chciał usłyszeć opowieść z podziemia to usłyszał. Taką trochę bardzo streszczoną... Ale gdybym miała opisać wszystko co tam się działo właśnie tak by to brzmiało. Zabiłam matkę. Zabiłam ojca. Czy chciałam? To już trochę inna sprawa. Nie miałam czasu na zastanawianie się nad tym, czy faktycznie tego chciałam. Zabijałam po kolei kogo popadło. Szef tylko wskazywał palcem. Wystarczyło nacisnąć spust i przeżyć. Tak... Niekiedy oni odstrzeliwali. Stąd szrama na moich plecach. Poza tym szef był surowy.. Nie jeden raz mi się od niego oberwało. Dlatego wolałam go słuchać. Życie człowieka nie miało dla niego żadnej wartości.
Siedziałam na ławce w czasie przerwy. Tak jak zawsze. Usłyszałam kroki kierowane w moją stronę. Lekko podniosłam wzrok. MyungSoo nie był sam. W swojej drobnej piąstce mocno ściskał rękaw SungYeola. Stanęli tuż przede mną. Yeol odchrząknął.
- Cz-cześć... - Mruknął niepewnie patrząc na mnie. - Chcielibyśmy cię o coś zapytać.
- Chodzi o moich rodziców? - Zapytałam bez wahania.
- T-tak jakby. Bo widzisz... MyungSoo chyba cię nie zrozumiał.
- Nie mógł zrozumieć źle. - Spojrzałam na niego. - Zabiłam moich rodziców. - Zatrzęśli się.
- Ale jak to możliwe? - Zapytał Yeol najwyraźniej nie dowierzając.
- Ehh.. - Westchnęłam i schowałam telefon. - Mam wam to wszystko opowiedzieć?
- Spotkajmy się w fabryce. - Odezwał się jak dotąd milczący MyungSoo.
- Okej. - Wstałam. Gwałtownie się odsunęli. Byli wystraszeni. Uśmiechnęłam się pod nosem. - Chyba już mi tak nie ufasz? - Odeszłam.
Stawiłam się w danym miejscu. Mój kolega z klasy był sam. Weszliśmy do środka. Wspólnie rozpaliliśmy niewielkie ognisko na środku małej sali i usiedliśmy pod ścianą.
- Intrygujesz mnie. Nie jesteś jak dziewczyny, z którymi mam na co dzień do czynienia. - Zaczął.
- Ja nie zawsze taka byłam. - Zaśmiałam się. - To wszystko przez podziemia.
- Więc opowiedz. - Skulił nogi i objął je ramionami, po czym wygodnie ułożył brodę na kolanach.
- Ale obiecaj mi kilka rzeczy. Nikomu tego nie rozpowiesz ani nie zaczniesz się mnie bać.
- Obiecuję! - Odkrzyknął natychmiastowo. Zaśmiałam się i zaczęłam szukać w myślach słów, od których powinnam zacząć. W końcu znalazłam i zaczęło się.
- W wieku 10 lat zostałam porwana. Moi rodzice próbowali mnie szukać, ale nie mieli pieniędzy na śledztwo. Szybko sobie odpuścili. Mnie wywieziono za miasto. Przykuli mnie do ściany i przez pierwszy tydzień głodzili. Ale to nie było jeszcze takie straszne. W późniejszym czasie zostałam oddana szefowi "do zabawy". W zależności od humoru bił mnie, czasami gwałcił, a innym razem kazał mi robić inne straszne rzeczy. - Westchnęłam. Spojrzałam na zasłuchanego MyungSoo po czym kontynuowałam. - Po kilku latach takiej służby awansowałam na kobietę z bronią. Mój szef miał na pieńku z różnymi osobami. Dawał mi zlecenia na zabójstwa. Czasami podawał też sposoby. Otruj, poderżnij gardło, uduś, zastrzel.. Szczerze mówiąc po pewnym czasie nie robiło mi to większej różnicy. Zakochałam się w przerażonym wzroku moich potencjalnych ofiar. Zabijałam z przyjemnością i satysfakcją. - Zaśmiałam się. - Doszło do dnia, kiedy szef powiedział : "Oni będą tam tego dnia. Rozstrzel wszystkich. Muszą tam być." Oczywiście zrobiłam jak kazał. Stawiłam się w określonym miejscu i czasie. To była rzeź. Po kilku dniach dowiedziałam się, że byli tam moi rodzice. Wpadłam w furię. Pozabijałam szefów gdy spali i stworzyłam gang z tamtejszymi dziewczynami. Pozbywałyśmy się każdego, kto stawał nam na drodze. - Spojrzał na mnie.
- Więc to po części historia powstania twojego gangu..?
- Można tak powiedzieć. - Uśmiechnęłam się. - Dziewczyny zawdzięczają mi życie. Szef kazał im robić równie obrzydliwe rzeczy jak na przykład gwałcenie trupa.
- Co?! - Przeraził się.
- Teraz widzisz, dlaczego nie ufam ludziom.
- Wiesz ja... - Złapał mnie za rękę. - Współczuję ci. Ale jednocześnie podziwiam cię, ponieważ nadal masz siłę. - Zarumieniłam się. "FUUUUUUUUCK!!" - Jesteś moim autorytetem Jugeumi Chonsa. Moim autorytetem jest najniebezpieczniejsza kobieta w Korei Południowej. - Zaśmiał się.
- Jak widzisz nie dla wszystkich jestem najniebezpieczniejsza. - Uśmiechnęłam się. - Obudziłeś we mnie człowieka MyungSoo. - "CO JA DO CHOLERY MÓWIĘ?!?! ;___;"
- Naprawdę? - Spojrzał na mnie. - To chyba dobrze?
- Sama nie wiem.. - Westchnęłam.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka godzin. Na zewnątrz było już ciemno.
- Jugeumi Chonsa. Nie chcę wracać do pustego domu. - Powiedział w końcu zaspanym głosem opierając głowę na moim ramieniu.
- Chcesz tu zostać? - Było nam ciepło przez wciąż solidnie palące się ognisko.
- Zostaniesz tu ze mną? - Brzmiał na naprawdę zaspanego.
- Zostanę. - Uśmiechnęłam się. MyungSoo zamknął oczy.
- Mogę o coś zapytać?
- Co cię męczy?
- Ilu ludzi zabiłaś? - Wziął głęboki wdech.
- Za dużo MyungSoo. O wiele za dużo... Jak to jest, że im więcej o mnie wiesz, tym mniej się mnie boisz? Normalny człowiek by mnie unikał.
- Nie jestem jak wszyscy ludzie. Wiem co czujesz. I potrzebujesz przyjaciela.
- Uważasz się za mojego przyjaciela? - Zdziwiłam się lekko.
- Tak. - Po kilku minutach zasnął. Przymknęłam oczy.
- Śpisz? - Szepnęłam. Nie odpowiedział. - Jeśli się już w tobie zakocham.... obiecuję, że odejdę MyungSoo. - Wyszeptałam.
_______________________________
Wspierajmy INFINITE bo nie jest u nich za dobrze TT^TT Mam nadzieję, że wszystko się ułoży ;__; jak na razie sama uważam, że średnio z pisaniem u mnie ale to przez ten szok. T^T Biane ~ !
Pisanie idzie Ci całkiem dobrze jak na osobę w szoku spowodowanym problemami z zespołem który kochasz. Twój bias byłby z Ciebie na pewno dumny!! Jesteś doskonałą autorką uwielbiam czytać Twoje opowiadania!!
OdpowiedzUsuńNajwiększy fan Eternal na świecie!!!